Nitmiluk National Park
Po nocy spędzonej pod wiatą na campingu w towarzystwie małych kangurów zbieramy się w końcu do wyjazdu. Śniadanie, pakowanie samochodu i w drogę. Na początek blisko – do przełomu rzeki Katherine. Wersja krótka z powodu remontu okazuje się zamknięta, musimy zatem wybrać nieco dłuższą wersję – Windolf Walk do punktu widokowego Pat’s Lookout. Otaczający nas las jest … inny. Chyba nie ma w nim pojedynczej rośliny, którą rozponałbym jako znajome coś. Palmy. Cykasy. Eukaliptusy. Drzewa, których nazw nie próbuję zgadywać. Ma też inną fakturę. Jest rzadki. Przejrzysty. Suchy. Docieramy na punkt widokowy położony wysoko nad korytem rzeki wijącej się pomiędzy skalnymi ścianami. Pod nami przepływa statek wycieczkowy. Potem kilka kajaków. Z Kasią schodzimy do rzeki w miejscu zwanym Southern Rockhole. Woda jest zielona i ciepła. W drodze powrotnej na chwilę gubimy się wsród skał. Stefan szuka ścieżki na jednym końcu skalnego wyniesienia, ja na drugim. Oczywiście ostatecznie ścieżka sama się odnajduje i prowadzi nas w dół do samochodu.
Po wycieczce do parku wracamy na godzinę relaksu na basenie na campingu. Wreszcie ruszamy do Katherine i nieco na południe do jaskini Cutta Cutta. Przy wejściu musimy chwilę zaczekać – sprzedajacy bilety jest jednocześnie przewodnikiem, i musi wrócić na powierzchnię z poprzednią grupą. Wkrótce jednak ruszamy w typowy, rzadki las, z którego dna sterczą dziwne, ostre skały – czarne, przypominające lawę. Jednak to tylko okopcony wapień. I to dzięki niemu pod nami znajduje się jaskinia pełna stalagmitów, stalaktytów, draperii naciekowych błyszczących pięknie w świetle latarek.
Atmosfera w samochodzie jest super, i zabawa trwa kolejne godziny na campingu na pograniczu parku Kakadu.