Opinie

(Australia 2012) był to jeden z najlepiej zorganizowanych grupowych wyjazdów, w których uczestniczyłem. Szczególnie niezwykła była pasja z jaką Jurek przygotował trasę i nie do uwierzenia kondycja, z jaką wykonywał zaplanowany program. Po za tym świetna atmosfera i umiejętność budowania w grupie motywacji do pokonywania wspólnie trudności trasy i przeciwności, które zgotowała nam przyroda (burze piaskowe, pożary, drogi i deszcze). Uważam, że wyjazdy z Arsoba Travel są skazane na sukces i polecam je każdemu globtroterowi.

Mirek, Kraków

Miałem przyjemność uczestniczyć w wyprawie: Australia 2012 – tydzień zaćmieniowy. Moim celem było fotografowanie i obserwacja Całkowitego Zaćmienia Słońca. I nie zawiodłem się.
Pomimo problemów z pogodą na wybrzeżu (Cairns), organizatorzy wykazali się pełnym profesjonalizmem w wyszukaniu bezchmurnego miejsca na obserwacje. No i udało się w 100% !

Oprócz tego jeszcze było zwiedzanie Sydney, Wielka Rafa Koralowa, Góry Błękitne itd.
Wyprawa była bardzo dobrze zorganizowana i jestem z niej zadowolony. Wielkie dzięki za niezapomnianą przygodę i do zobaczenie wkrótce.

 Dominik

(Australia i Nowa Zelandia 2012) Wrażenia z wyprawy zaćmieniowej na Antypody z Arsoba Travel. Hmmm… pierwszą myślą jaka nasuwa mi się po wyprawie jest to, że podróżowanie z Jurkiem (i Tomkiem) nie jest dla mięczaków, ale jak każda rzecz, którą robi się z poświęceniem większym niż zazwyczaj, przynosi dużo radości.
Z założenia wyprawa trampingowa to nie wczasy w kurorcie pięciogwiazdkowym ze wszystkim podanym na talerzu bez ruszania się ze swojego leżaka. Tutaj, żeby dostać te wszystkie dobroci, trzeba czasem swoje: przejść, przebiec, przejechać, odczekać, niedospać, zmoknać, zmarznąć, spocić się, etc.  Widząc jednak zapał i poświęcenie ze strony naszych “kierowników”, miejsca, do których docieramy dzięki ich zaangażowaniu, spotkania, które dochodzą do skutku po miesiącach spędzonych na korespondencji z drugą stroną świata, obserwacja zaćmienia przygotowana na najwyższym poziomie – wszystkie te niedogodności odchodzą w niepamięć.
W trakcie pięciu tygodni intensywnego zwiedzania, zobaczyliśmy taką ilość miejsc i przeżyliśmy tyle przygód, że spokojnie można by nimi obdzielić dwa razy więcej osób w dwa razy dłuższym czasie. Wszystko to dzięki Arsoba Travel i Eclipses.eu, za co oficjalnie dziękuję.
(…) Płytka dotarła, zdjęcia i filmy super, wszystko się otwiera i serce też krwawi z tęsknoty za czasami uwiecznionymi, ech pieknie było… Pozdro i dzięki!

Ela S., Tarnów

(Australia i Nowa Zelandia 2012) Długo szukałem wyprawy na antypody, która odpowiadałaby moim oczekiwaniom, czyli miała swój indywidualny charakter i pozwalała na obejrzenia jak największej ilości miejsc a zarazem pozwalała na osobiste przeżywanie wyprawy. Mój wybór padł na całkowicie nieznane mi biuro Arsoba Travel, które później było już tylko Jurkiem (i Tomkiem). Co głównie pozostało mi po tym wyjeździe oprócz zadowolenia z organizacji wyjazdu – to poczucie, że byłem z osobami, dla których podróżowanie jest życiową pasją i tym epatują przez cały wyjazd. Wiedzą co to chęć zobaczenia i osobistego dotknięcia wszystkiego co ciekawe, co może wzbudzić zainteresowanie. Chcesz wstać przed wschodem – proszę bardzo, chcesz wejść na „tę” górę – proszę bardzo, a może zobaczymy jeszcze „to” – proszę bardzo a nawet pełna zachęta, żeby jeszcze zobaczyć „coś” czego nawet nie ma w programie. Chcesz zrobić zdjęcie – proszę bardzo samochód „stop”, albo nawet ich ciągła samoistna inwencja, żeby stworzyć sytuację „fotograficzną”. Pełne zrozumienie potrzeby „pstrykania”.
Jurek przez swoje doświadczenie ma wspaniałe wyczucie „miejsc” – tego co ciekawe,  niespotykane i warto na nim polegać jak mówi „to jest warte zobaczenia”.   Tomek ma wiedzę „na wszystko” i warto go słuchać.
Z osobistych wspomnień to chciałbym z tego ogromu miejsc i obrazów opisać szczególnie dwa.
Większość organizatorów wyjazdu do AUS „sprzedaje” Uluru jako zachód i wschód słońca i to ma być magiczne, czyli, żeby wieczorem przyjechać i rano odjechać i „zaliczyć” Uluru. Z Jurkiem tak nie jest, dostaje się oprócz tego co wyżej to „spacer” ok. 9 km wokół Uluru i dopiero wtedy zyskuje się możliwość zbliżenia z górą-skałą, odczucia jej mistycznej natury, kiedy idziesz wzdłuż jej ścian, widzisz wielkość tego monolitu a zarazem oglądasz szczegóły, które sprawiają, że masz wrażenie, iż góra żyje, że ma płuca, ma oczy i usta. Raz jest górą, innym razem wielorybem lub delfinem, jest fascynująca, ale to tylko możesz odczuć tak jak proponuje Jurek – trzeba być przy niej blisko i dotykać jej chropowatości. Tylko jedno się nie udało, wejść na górę, nie pozwoliła temperatura i formalny zakaz a niestety Arsoba Travel odmówił ze swojego chyba naturalnego skąpstwa sponsorowanie indywidualnego wejścia na Uluru za jedyne 5000$ (drobna grzywna za samowolę) i tutaj widzę jedyny słaby punkt tego wyjazdu.
Drugie dla mnie „magiczne” wspomnienie to trekking trawersem Tongariro w NZ. Trasa 19 km – (dla chodzących skrótem ok. 22 km – prawda Tomku?). Przejście z poziomu zielonego lasu tropikalnego przez obszary żółtej i pomarańczowo-brunatnej sawanny porośniętej trawami i krzaczkami, dalej przez brunatne skały w obszar zalegającego śniegu i księżycowego krajobrazu. I to wszystko w sąsiedztwie dymiącego wulkanu, wydobywających się z ciepłej ziemi oparów „piekła” i wejście w obszar śniegu, skał i niebiesko – zielonych jezior, a następnie wdrapanie się na znajdujący się przy Tongariro szczyt w sąsiedztwie czerwono – brunatnej gardzieli wygasłego /czasowo?/ krateru, i wspinanie się na górę w wulkanicznym pyle do kostek, jak po piaszczystych wydmach. Potem widok Tongariro w śnieżno – pasmowej dekoracji przy zachodzącym słońcu. Wejście w strefę Mordoru. W mojej ocenie podróżniczych przeżyć to oceniam trekking Tongariro jako „NAJPIĘKNIEJSZY JEDNODNIOWY TREKKING” życia. Już wtedy tak oceniłem i taka ocena pozostała w mojej pamięci.
I tak mógłby jeszcze i jeszcze. . . .
Jurek (i Tomek) przygotowali fascynujący i indywidualny program wyprawy do AUS i NZ, wyjazd z nimi był dla mnie wspaniałą przygodą i „spełnieniem”.  Jeżeli chce się mieć zapełniony każdy dzień, a wieczór przyjmować jako zbawienie odpoczynku i uporządkowania całodniowych wrażeń, to wyjazd z ARSOBA TRAVEL  wszystko to zapewni.
Trudno wszystko opisać, ale dla zainteresowanych „jak to wygląda” i co można zobaczyć, udostępniam „moje fotograficzne wspomnienie” z wyjazdu.
https://plus.google.com/photos/112926583640410435652/albums
Jurku i Tomku – dziękuję za wspólną przygodę i do zobaczenia na szlaku!

Stefan, Wrocław

(Australia 2012) Dziś obejrzałem zdjęcia i filmy. Jeszcze jestem pod wrażeniem. Wszystko jest w porządku. Zdjęcia, filmy genialne. Nareszcie mogę pochwalić się znajomym, rodzinie gdzie byłem i co widziałem. Gdy oglądali moje zdjęcia, a mam ich ok. 30, to każdy wątpił czy aby na pewno byłem w Australii. Pomysł z certyfikatem i wygląd – miodzio. Miałem już okazję nie raz podziwiać całkowite zaćmienie, ale pierwszy raz mam taki dokument. Dobry pomysł. Jeszcze raz wielkie dzięki za imprezę i mam nadzieję do zobaczenia.

Maciek, Wronki

(Chiny 2009) Wyjazd zaplanowany z głową i poprowadzony z sercem – czego jeszcze można oczekiwać? Doskonały kontakt przed wyjazdem – w tym szczegółowe rady co zabrać, jak się przygotować, jakie szczepienia zrobić, jakie pieniądze wziąć, itd. Jurek wykazał się również dużą elastycznością co do logistyki – kilka osób dolatywało do Pekinu na własną rękę z innych krajów (w tym również ja). Właściwie całe formalności wyjazdowe i organizacyjne załatwiliśmy przez telefon i mailem.
Ciekawa i dobrze pomyślana trasa – udało nam się zobaczyć wiele atrakcji w trakcie w sumie niezbyt długiej jak na taki duży kraj wyprawy. Fajnie zorganizowane pobyty (na ogół trzy, cztery noce w jednym miejscu) połączone z kilkoma długimi nocnymi przejazdami sypialnymi pociągami z jednej bazy do drugiej. Dla nieustraszonych, były nawet dwa nocowania pod gołym niebem, ale zawsze z dachem nad głową dla tych którzy wolą kołdrę i łóżko.
Na mnie największe wrażenie zrobiło to, że Jurek zawsze się starał abyśmy jak najwięcej zobaczyli, dzieląc się tym co sam w Chinach widział i doświadczył. Kilkakrotnie nawet wyszedł poza to co było określone w umowie – wyprawa w ramach tej samej ceny została przedłużona o dwa dni, w jednym miejscu zrobiliśmy nieplanowane pół dnia turystyki, a raz w ramach niespodzianki zaangażował swoich osobistych przyjaciół w zorganizowanie dla nas fantastycznego wieczoru.
Jurek sprawdził się pod każdym względem – zna miejscowe realia, dbał o grupę, radził sobie dobrze z ewentualnymi napięciami. Kiedy sytuacja wymagała jakiejś korekty planów, konsultował decyzję z uczestnikami. Poza tym, zgrywał nam karty na swój dysk, woził ze sobą adapter i rozgałęźnik, po wyprawie zgrał zdjęcia i filmy i wysłał uczestnikom. Naprawdę pełen serwis, 200%.
Na zakończenie, dwa słowa dla tych, którzy mają wątpliwości co do wyjazdów w grupie. Dla mnie to właśnie było źródłem pewnych obaw przed wyjazdem, bo na większość wyjazdów jeżdżę na własną rękę i lubię chodzić własnymi ścieżkami. Kiedy w trakcie wstępnej rozmowy podzieliłem się tym z Jurkiem, poradził żebym się zupełnie nie przejmował. Owszem, grupa przemieszcza się z miasta do miasta i kwateruje się razem, ale program „na miejscu” każdy ustala sobie tak jak chce. Jeśli ktoś chce jeździć z grupą to jak najbardziej, ale też każdy może sobie zrobić własny plan od A do Z, jeśli ma takie życzenie. I to się sprawdziło.
Koniec konców, pełen szacunek i wielkie dzięki.

Paweł, Kopenhaga – Dania

(China 2009) The trip was amazing and I am very pleased on how everything went. You had it planned out perfectly, the timing was great. I do not have any negative opinions at this time because all I could remember is the good times. Sorry if I’m writing in English but it is a lot easier for me and quicker.  You’re a great organizer and I hope to see you on another trip in the near future.

Bart, Missisauga – Kanada

(Chiny 2009) ARSOBOdni mijają, a ja wciąż myślami tkwię w Państwie Środka. To była moja trzecia wyprawa z Jurkiem i Arsoba Travel, kolejna niesamowita przygoda 🙂 ale nie o tym, co widziałam będzie tu mowa, bo wszystko to można zobaczyć w mojej i wielu galeriach innych „zaćmieniowców” – wspomnieć natomiast trzeba o tym, jak podróżuje się z Arsoba Travel. Otóż FANTASTYCZNIE!
Tramping w prawdziwym wydaniu! Jurek nie dość, że wszystko zorganizował na medal, to jeszcze zamówił nam piękną pogodę! Każdy z uczestników dostał doskonale przygotowany ARSOBOmapnik z mapami i schematami na każdy dzień – dzięki niemu wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy ;), wyprawowe koszulki „zaćmieniówki” z napisami po polsku, angielsku i chińsku – dzięki nim wiedzieliśmy i wszyscy wokół, że jednym z celów podróży jest pełne zaćmienie Słońca :), ARSOBOszmatki – dzięki nim mogliśmy ocierać pot z czoła, kiedy to okazywało się, że czas na wyprawach Jurka płynie inaczej, ARSOBOminuty i ARSOBOkilometry mają inny wymiar i musimy znacznie wydłużać kroki 😉
I wszystko co wymarzone było: i zaćmienie obiecane było, i lot balonem (dla wszystkich z nas był to pierwszy raz!, i wioski ryżowe, i chiński mur, i góry żółte, i niesamowita noc pod gwiazdami, i kąpiel w oceanie ze świecącymi glonikami! Rewelacyjny kosmiczny gwiezdny pył! 😉 Cóż… do zobaczenia w przyszłym roku gdzieś w świecie z Arsoba Travel 🙂

Joanna, Szczecin

(Chiny 2009) Wyprawa byla rewelacyjnie przygotowana, dopięta w szczegółach, dużo niespodzianek, prezencików. Autor wyprawy wszechstronny, nie wyróżnia nikogo. Orientuje się w każdej sytuacji. Pozytywnie nastawiony i stąd pozytywny finał. Wszyscy zdrowi, uśmiechnięci.
Pierwszy raz widziałem lidera wyprawy, który dba o wszystko: ładuje akumulatory, filmuje grupę, robi tysiące zdjęć grupy, zgrywa i wysyła płyty, zgrywa setki gigabajtów zdjęć i filmów z kart uczestników aby uwolnić im miejsce na kartach pamięci. Nie traci nigdy głowy w trudniejszych sytuacjach i pomaga w nich. Brak jakichkolwiek podejrzeń, że dodatkowo zarabia na grupie (z boku) w restauracjach, sklepach, gdzie jak często bywa uczestnicy wyprawy są celowo zaprowadzani aby lider miał dodatkowe prowizje. Kilkakrotnie miał okazję dodatkowo zarobić lecz zawsze pieniądze trafiały z powrotem do grupy. Sam kwaterował się do pokojów ostatni, tam gdzie już nikt nie chciał spać. BEZKONFLIKTOWY!!! Nosił w swoim plecaku zakupy niektórych ludzi, którym się one nie mieściły w ich plecaku. Pomagał w zakupach i to nie tylko pamiątek. Nie pił „na krzywego”. Często grupę częstował swoim alkoholem (wino ryżowe, szampany). Chętnie pomagał innym turystom i nie tylko Polakom. PODZIWIAM!!! POLECAM!!!

Kazik, Gryfino


Jeden komentarz
  • naprzygode.pl
    Odpowiedz

    hej, wybieracie się 20 marca 2015 na Svalbard czy ma Wyspy Owcze? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *