
Interior Islandii 2023 – relacja
- przez Tomasz Czarnecki
Islandia po raz kolejny była dla nas łaskawa. Co prawda wulkan tym razem nie wybuchł (update z końca lipca – spóźnił się po prostu), ale pogoda przez większą część podróży sprzyjała nam dzięki czemu plan został w większości zrealizowany, a tam gdzie coś wypadło, coś innego wskoczyło na miejsce rzeczy nie do zrobienia. Tym razem, w końcu, udało się nam dotrzeć do dzikiego serca wyspy pokonując po drodze niezliczone strumienie i kilka większych rzek.
- Termin: 17 czerwca – 02 lipca 2023
- Połączenie: Wizzair Katowice – Keflavik
- Samochód: Toyota RAV4 4×4
- Noclegi: campingi, raz – ze względu na pogodę – hotel
- Trasa: 4050km, w tym około 350km drogami „F”
- Koszt na osobę: około 4 000 zł + bilet lotniczy
Ze względu na manewry NATO z Katowic wylatujemy z dwugodzinnym opóźnieniem. Tak przy okazji okazuje się, że wbrew informacjom uzyskanym na infolinii Wizzair w Katowicach (może na innych lotniskach jest to inaczej zorganizowane) niezależnie od tego o ile opóźniony jest lot pasażer ma się stawić na lotnisku zgodnie z oryginalnym harmonogramem, a potem sobie czekać i czekać. Więc o mało co byśmy wogóle nie polecieli. Cóż – tanie linie lotnicze, więc się człowieku nie awanturuj. W każdym razie udaje się nam dotrzeć do Keflaviku i odebrać samochód. Ponieważ jest wciąż jasno – to białe islandzkie noce, na camping w Grindavik jedziemy jeszcze przez półwysep Reykyanes docierając do mostu między płytami kontynentalnym Brú Milli Heimsálfa, elektrowni geotermalnych Reykjanesvirkjun i fumaroli Gunnuhver oraz na klify Valahnúkamöl.
Rano mijamy kryjącą się we mgle dolinę Meradalur, gdzie w trakcie poprzednich dwóch wyjazdów wybuchał wulkan Fagradalsfjall. Kierujemy się do kreteru Kerid a z niego do Parku Narodowego Þingvellir na północnym brzegu największego islandzkiego jeziora Þingvallavatn gdzie pomiędzy płytami kontynentalnymi spada z klifu wodospadu Oxarfoss. Stąd kierujemy się do wodospadów Hraunafossar i Barnafoss, i na doskonałe hot dogi z Staldrið Food Truck, które można zjeść obok w szklarni ogrzewanej wodami geotermalnymi z Deildartunguhver. Gdzieś w okolicach zachodu Słońca – choć zdania na temat tego czy faktycznie zaszło są podzielone (byliśmy dość wysoko w górach, a tam gdzie powinno zajść akurat była góra, natomiast przed nią i za nią poruszało się jakoś zbyt równolegle do horyzontu) – przjeżdżamy w poprzek półwysep Snæfells na nocleg w Grundarfjörður.
Objazd półwyspu Snæfellsnes zaczynamy od ikonicznego wodospadu Kirkjufellsfoss. Następne w kolejności są wodospady Bæjarfoss i wymagający nieco dłuższego spaceru Svöðufoss opadający wśród bazaltowej kolumnady. Wokół kościółka Ingjaldshólskirkja rozpościerają się fioletowe pola łubinów. Zatrzymujemy się przy kraterze wulkanicznym Saxholl oraz niesamowitych wulkanicznych twierdzach Londragar. Następnie przesmykiem pomiedzy dziwacznymi gdzbietami lawy schodzimy na czarną plażę Djúpalónssandu. Chwilę zajmuje nam odnalezienie łuków skalnych Gattlekur. Wreszcie docieramy przez pola lawy do zagubionego u stóp wulkanów gorącego źródła Sturungalaug. Camping w Sælureiturinn Árblik wita nas porywistym wiatrem.
Na kolejny nocleg zostajemy w Sælureiturinn Árblik zaglądając jedynie do okolicznych sklepików z islandzkimi wełnianymi swetrami i lokalnymi produktami – na farmę Rjómabúið Erpsstaðir i do Búðardalur. Rankiem nazajutrz chętni mają okazję przejechać się na islandzkich konikach na farmie Dalahestar po czym ruszamy na północ do fiordów zachodnich Westfjords. Po drodze część ekipy zostaje moczyć się w gorących źródłach Hellulaug, a część jedzie dalej do wraku statku Garðar BA 64 wyrzuconego na krańcu fjordu Patreksfjördur. Wracając do Hellulaug zatrzymujemy się pod wodospadem bez nazwy, chyba że przyjąć iż nazywa sie… wodospad (Fossa) oraz niezwykłą deltę (?), równinę pływową rzeki Hagavaðall, w której piaskach odbija się niebo. Wreszcie przez wyżyny Wesfjords docieramy do Dynjandi, którego kaskada góruje wodospadami Háifoss, Úðafoss, Göngufoss, Hundafoss i Bæjarfoss. Nocleg na campingu Bolungarvik.
Ruszamy wzdłuż półocno zachodnich fjordów do Drangsnes zatrzymując się po drosze w zabytkowej kafejce Littlebaer oraz chacie czarownika (Kotbýli kuklarans) – zrekonstruowanych zabudowań ilustrujacych życie na Islandii w XVII wieku w czasach polowań na czarownice. Tuż obok znajduje się miejsce islandzkiego dziedzictwa archeologicznego, piękny basen geotermalny Gvendarlaug pobłogosławiony przez Gudmundura Dobrego w XIII wieku (1161-1237). Przerwa na odpoczynek w gorących basenach Dransgness (Pottarnir á Drangsnesi). Stąd niby na camping juz blisko, ale trzeba objechać kolejne Nocleg na campingu Skagaströnd.
Analizując prognozy pogody odpuszczamu F35 i ruszamy na wschód w stronę Akureyri po drodze zatrzymując się przy uroczym kościele z torfu – Víðimýrarkirkja, zbudfowanym w 1834 na miejscu wcześniejszych – których historia siega XII w. Docieramy do wodospadu Reykjafoss a następnie do skansenu Glaumbær Farm & Museum. Potem droga wiedzie przez alpejskie krajobrazy aż do skrętu w 842, która przechodzi w F27 prowadząc do wodospadów Hrafnabjargafoss i Aldeyarfoss. Wracamy na północ by podziwiać Godafoss, a następnie kierujemy się w stronę wypełniającego wulkaniczną kalderę jeziora Myvatn, na którego południowym krańcu znajduje się fascynujący półwysep Skútustaðagígar z pseudokraterami. Nocleg na campingu Hlíð ferðaþjónusta.
Rankiem wyruszamy w poszukiwaniu niezwykłego krajobrazu pola gejzerów lawowych i łuków skalnych Lavator Dimmuborgir. Nawigacja jednak najpierw prowadzi nas pod krater Hvefjall. Ostatecznie udaje się trafić we właściwe miejsce, niezwykłe islandzkie arches… stąd kierujemy się do lawowego tunelu Grjotagja, a następnie na dymiące pole Hverir i do niezwykłego krateru Viti. Stąd jeszcze tylko najpotężniejsze wodospady Europy – Detifoss, Selfoss oraz – w sumie nietypowy dla Islandii – krajobraz kanionu Asbyrgi. Nocleg na najwyżej położonej farmie na Islandii – na campingu Möðrudalur.
Po śniadaniu w klimacie wikingów na campingu Möðrudalur wyruszamy na południe. Pogoda taka sobie, jednak pokonanie dróg górskich – „efek” czyli F908, F910 by dotrzeć do krateju Aksja samo w sobie jest przygodą. Po drodze przebijamy się przez pola lawy, strumienie i lokalne burze piaskowe. Wyciągamy z rowu japończyków. Niestety pogoda nie dopisuje i z parkingu, z którego wędruje się do Aksji wychodzimy w mgłę otulającą rudo-czarno-biały krajobraz. Do krateru nawet nie ma co iść. Więc ruszamy dalej odludnymi drogami w poszukiwaniu gorącego wodspadu Laugavallalaug. Wieczorem jedziemy wzdłuż jeziora Lagarfljót do wchodnich fjordów Islandii na camping w Seydisfjordur.
Z Seydisfjordur jedziemy na północ i przez przełęcz u stóp Stórurð docieramy do Borgarfjarðurhofnvegur gdzie obok przystani rybackiej osiedliła się kolonia maskonurów. Po godznie czy dwóch spędzonych w towarzystwie Hansów z Pingwinów z Madagaskaru wracamy tą samą drogą by następnie skręcić w dolinę Mjóifjörður mając nadzieję, że kłębiąca się przed nami mgła ustąpi ukazując widok na przepiękny wodospad Klifbrekku. Niestety na uskoku, który otwiera dolinę mgła się jedynie zagęszcza więc odpuszczamy. Na szczęście nawet bez wisieniki na torcie dolina Mjóifjörður darzy nas dziesiątkami wodospadów. Nocleg na campingu Stöðvarfjörður. Kolejny dzień to Islandia otulona mgłą tak gęstą, że trzeba jeszcze odpuścić półwysep Stokksnes z widokami na Vesturnhorn (znanymi częściej jako Vestrahorn). Po południu do mgły dołącza ulewa i wichura, oraz ostrzeżenie islandzkiej służby meteorologicznej o wietrze mogącym wywracać samochody. Idealna pogoda na campingi, które – dziwnie – świecą pustkami. Tak trafiamy do hotelu Smyrlabjörg
Ranek wita nas deszczem, ale gdy dojeżdżamy do laguny lodowej Jokulsarlon niebo się przeciera, słońce skrzy się na lodowych górach i okruchach rozrzuconych po Eystri-Fellsfjara – diamentowej plaży. W Kirkjubæjarklaustur odbijamy z jedynki, żeby rzucić okiem na kaskadę Stjórnarfoss. Zatrzymujemy się na polach lawy w Katla Geopark, a następnie odbijamy w 209, która przechodzi w 208 i wreszcie w F208. Największym problemem nie są strumienie, które trzeba pokonać, ani nawet niewielkie rzeki – ale fragment, gdzie coś w stylu drogowego pługa przeorało drogę wyciągając na wierzch spore kamienie. Krajobraz, który nas otacza jest niesamowity. Czarne popioły, barwne ryolity i jaskrawa, jakby radioaktywna zieleń. Tuż przed Landmannalaugar pojawia się problem. Między nami a campingiem płyną dwie spore rzeczki i wszystkie auta zatrzymały się przed nimi – przy namiotach nie widać ani jednego auta o podobnym do naszego „zanurzeniu”. Ranger też nie jest pomocny – cóż, pozostaje zdjąć buty i spodnie i sprawdzić głębokość sobą. Woda sięga niewiele ponad kolana w najgłębszym miejscu, a że wlot powietrza jest jakieś 30cm wyżej wjeżdżamy – i co ważne – również wyjeżdżamy po drugiej stronie. Noc jest zimna, wilgotna, z kamieniami wrzynającymi się w plecy, ale co tam, jesteśmy w Górach Tęczowych.
Większość kolejnego dnia wędrujemy polami lawy Laugahraun podziwiając okolicę wielobarwnych gór stworzonych przez wulkan Torfajökull. Landmannalaugar to niezwykłe miejsce, zarówno pod względem geologicznym, jak i estetycznym. Dramatyczny region znajduje się obok kruczoczarnego pola lawy Laugahraun, rozległego obszaru wyschniętej magmy, która powstała podczas erupcji w 1477 roku. Wulkan Torfajökull znajduje się we wschodniej strefie wulkanicznej, gdzie lawa przenika przez wcześniej nienauruszoną skorupę. System składa się z centralnego wulkanu i roju szczelin w kierunku NE-SW i ma około 40 km długości i 30 km szerokości. Odradzająca się kaldera o wymiarach 18×12 km leży w centralnym wulkanie. Znajduje się tutaj największy obszar geotermalny Islandii o powierzchni około 150 km2. Skały ryolitowe dominują w centralnym wulkanie, a bazalty w roju szczelin. Podczas holocenu erupcje wulkaniczne zostały wywołane przez intruzje magmy z sąsiednich systemów wulkanicznych, m in. Hekli. W ciągu ostatnich 9000 lat miało miejsce co najmniej 12 erupcji. Erupcje szczelin rozprzestrzeniające się na południowy zachód od systemu wulkanicznego Bárðarbunga wielokrotnie wnikały do komory magmy poniżej kaldery Torfajökull, powodując erupcje hybrydowych law ryolitowo-tholeiitowych i tefry. Sam Landmannalaugar składa się z smaganych wiatrem gór ryolitu – skały, która tworzy pełne spektrum olśniewających kolorów. Odcienie czerwieni, różu, zieleni, błękitu i złotej żółci tworzą bajkowe otoczenie. Po południu opuszczamy tęczową dolinę kierując sie F208 na północny zachód by ostatecznie dotrzeć na camping Gaddstadaflatir w Hella. Wieczorem jeszcze krótki wypad do Vik. Po drodze zatrzymujemy się przy wodospadach Skógafoss i Kvernufoss, a w drodze powrotnej na czarnej plaży Reynisfjara.
Rankiem kierujemy się do wodospadów Seljalandsfoss i sąsiadującego z nim Gljufrabui, jednak zaparkowane u ich stóp autokary i kolejka turystów, chcących wejść za kurtynę wody skutecznie nas odstrasza. Zatem ruszamy dalej z zamiarem dotarcia do największego kanionu Islandii – Stakkholtsgjá. Kilka przepraw przez strumienie nie są problemem, jednak próba dotarcia pod Stigafoss kończy się urwanym tłumikiem. Przy okazji naprawy okazuje się, że podwozie naszej RAVki faktycznie odpowiada temu co autko ma na liczniku – wsporniki są przerdzewiałe i rozpadają się przy dotknięciu. Dobrze, że nie wiedziałem wcześniej. Odpuszczamy kanion ale w drodze powrotnej zagłębiamy się wgłąb niezwykłego kanionu szczelinowego Nauthúsagil aż do wodospoadu Nauthúsafoss.
Zanim dotrzemy na lotnisko w Keflavik kierujemy się do kolejnego, bajkowego wodospadu – Gullfoss. Tuż obok w obszarze geotermalnym Geysir w niebo strzela gejzer Strokkur. Jeszcze tylko wodospad o najbardziej niebieskiej wodzie Brúarfoss i trzeba wracać…
Uwaga! Ekspedycje, do udziału w których zapraszam, nie są imprezą turystyczną w rozumieniu ustawy o turystyce, a zaproszeniem na wspólnę fotograficznę przygodę z Tomaszem Czarneckim, fotografikiem, globtroterem i człowiekiem, który od ponad 30 lat eksploruje świat i ściga zaćmienia Słońca.