Dolina lodowca Fox jest równie wspaniała. Trudno powiedzieć na ile mżący deszcz odpowiada za liczbę widocznych wodospadów, ale pewnie ma coś do powiedzenia. Nie potrafię oprzeć się kaskadom wody rozbijającej się na żłobionych przez lodowiec głazach. Sam lodowiec jest bardziej niebieski i chyba potężnieszy od Franz Josef. Piękny. Niebieski lód.
Dalej droga najpierw jakby się nie mogła zdecydować co wybrać, piękne morze, czy piękne góry. Lawiruje miedzy brzegiem morza Tasmana, a Alpami Południowymi aż podejmuje decyzję i wbija się w góry wzdłuż rzeki Haast szukając połozonej nad nami na wysokości 562metrów przełęczy Haast. Nad nami wznoszą się ośnieżone szczyty parku narodowego Mount Aspiring. Obok mendruje rzeka Haast. Chmury gdzieś znikły ustępując miejsca błekitnemu niebu rozpiętemu pomiędzy ostrymi górskimi szczytami. Tradycyjny w tej części jednopasmowy most Gates of Haast przerzucono ponad boskim wodospadem huczącej błekitnej wody.
Za przełęczą towarzyszy nam rzeka Makarora prowdząc nas nad brzeg długiego na ponad 40 kilometrów jeziora Wanaka wypełnijącego polodowcową dolinę. Równolegle do niego, w sąsiedniej dolinie, leży mające długość 35 kilometrów bliźniacze jezioro Hawea. Znad jego wysokiego brzegu obserwujemy zmierzch, nasycający barwy głębokim błekitem. Z zawieszonym nad taflą Księżycem w pełni.
Dalej droga wiedzie pustą doliną. Mosty przerzucono nad potokami bez nazw. Jedynie z numerami. Spadamy serpentynami na dno doliny. Mijamy Christchurch by wreszcie późnym wieczorem dotrzeć do Te Anau.[:]
Leave a Reply