
Park Narodowy Nelson Lakes – Punakaiki (Park Narodowy Paparoa)
Nocujemy na campingu nad jeziorem Rotoroa w parku narodowym Nelson Lakes, w samochodach, namiotach, a ja – tradycyjnie – w śpiworze na stole (po co rozbijać namiot, gdy nie szykuje się deszcz ?) W nocy odwiedza mnie przerośnięty wiewiór w postaci oposa.
Rankiem niestety spotykamy innego mieszkańca Nowej Zelandii – czarne milimetrowej wielkości meszki z gatunku Austrosimulium ungulatum. Krajobraz jest cudowny, ale meszki usiłują nas zeżreć żywcem. Tak poznajemy legendę Nowej Zelandii. Już w 1841 roku kapt. John Lort Stokes dowodzący Acheronem w trakcie opisywania fiordu Doubtful był pod takim wrażeniem spotkania z nimi, że zamierzał nadać nazwy Zatoka Meszek, Fiord Krwiopijców i Punkt Jadu właśnie odkrytym miejscom. Jednak wystarczy się ruszać, by ograniczyć skuteczność małych paskudników.
Na szczęście piękne otoczenie odwraca uwagę od latajacych paskudników. Jezioro Rotoroa ciągnie się daleko w stronę wschodzącego Słońca w długiej rynnie polodowcowej. Kwitną żarnowce. W jeziorze pływają kaczki oraz czarna łabędzica ze stadkiem brzydkich kaczątek. Filmuję poklatkowo chmury przepływające pomiędzy górskimi szczytami.
Jedziemy w stronę zachodniego wybrzeża Południowej Wyspy wspaniałą drogą wijącą się przez przełom rzeki Buller. Wspaniałę widoki co chwila zmuszają do zatrzymania się i robienia zdjęć. Z zielonych… bardzo zielonych wzgórz spływają wodospady. Pod nami w dolinie meandruje krystalicznie czysta rzeka. Nad nami błękitne niebo.
Docieramy nad morze Tasmana. Moczymy nowi w falach rozbijających się o skały, obrośnięte przez kolonie czarnych, a czasami połyskujacych na zielono lub niebiesko, małż.
Droga wspina się na wysoki, klifowy brzeg parku narodowego Paparoa. Celem są skały naleśnikowe – Punakaiki. Te niezwykle gęsto i dzwicznie uwarstwione skały tworzą przedziwny krajobraz na krawedzi morza. Wśród skał wytyczono ścieżki wiodące do punktów widokowych. Niestety jest odpływ – w trakcie przypływu fale tworzą tu dysze wyrzucające wodę wsoko w powietrze. Teraz rozbiją się one jedynie ponieżej nas.
Wieczorem docieramy do miejscowości Franz Josef położonej niedaleko lodowca o tej samej nazwie. W hostelu dowiadujemy się, że śpimy w stajni… hmm brzmi źle ale w rzeczywistości to przerobiona i przystosowana do spania dawna stajnia, a teraz to dwa pokoje, kuchnia i osobna łazienka. Na chwilę zaglądamy do głównego budynku by pogrzać się przy kominku. No w końcu gdzieś tu przecież czają się lodowce a na zewnątrz pada deszcz.
4 KOMENTARZE
Od kiedy Rotorua lezy w Parku Nelson Lake?? Lepiej sie przylozyc do tresci, a potem publikowac. Mase bzdur w tej relacji . Sorry .. Zle doczytalam.
Chyba pomyliła Pani dwa jeziora – Rotorua leży na Północnej Wyspie, ale Rotoroa, o którym mowa jest w relacji, leży jak najbardziej w tym Parku. Więc z tą masą bzdur, to jednak nie do końca, czyż nie?
n.z. 95% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby
Ciekawe… nie miałem specjalnie nigdzie problemów z zasięgiem kiedy potrzebowałem. Nawet pamiętam, że był taki most w drodze do Tongariro, przy którym był darmowy hot-spot wi-fi. Przydał się do zrobienia przelewów do ZUS. Na meszki trafiłem raz jeden w jednym miejscu (Nelson Lakes National Park). Co do bezpieczeństwa – w żadnym momencie, a spędziłem na Nowej Zelandii kilka miesięcy – nie czułem zagrożenia ze strony „tambylców”, wprost przeciwnie byli wszędzie bardzo mili. Podobnie z amebą – tak, było kilka przypadków sumarycznie, ale pewnie łatwiej zginąć potykając się o drugą stopę. A jeżeli ktoś jest wyjątkowo przerażony – maska do nurkowania na twarz i 100% bezpieczeństwa bo jedyna droga jaką dostają się do człowieka to wraz z wodą wpychaną do nosa.