Melbourne – Ballarat

Melbourne – Ballarat

Rano naszych bagaży nadal nie ma. Dzięki recepcji dowiadujemy się, że najwcześniej pojawią się koło 13-ej. Jurek zostaje w hostelu pracując i czekając na zguby, a ja zabieram resztę towarzystwa na spacer po innym Melbourne – choć nie mniej szalonym od pokrzywionej architektury. Zresztą cel jest tuż obok ACMI – to uliczki Hosier Lane i odbijająca od niej Rutledge Lane. Całe pokryte barwnym graffiti, które w Melbourne, w większości miejsc, jest chronione jako działa sztuki ulicznej. Sąsiednie uliczki niestety już nie są tak rozszalałe – co więcej trafiamy na akcję usuwania części grafitti, a że zaczyna doskwierać nam powoli głód kierujemy się do leżącego nieopodal na Little Bourke Street Chinatown.


Gdy inni rozkoszują się pierożkami mnie dopada zemsta kangura… a potem dobre wieści od Jurka – dotarły bagaże. Niestety zanim docieramy na stację kolei nasze 24 godzinne bilety tracą ważność, więc umawiamy się, że Jerzy przyjedzie po nas w wybrane miejsce. Z wyborem jest trochę kłopotu ale w końcu się znajdujemy, szpula do hostelu, załadunek i wreszcie ruszamy w drogę z Melbourne w kierunku na zachód do Ballarat.

Krajobrazy… generalnie jakby nie wiele się różnią od tego, do czego jestem przyzwyczajony. Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach… w domieszkach.

Po południu docieramy do niezwykłego skansenu – Sovereign Hill na przedmieściach Ballarat. Tu odtworzone i ożywione zostało miasteczko z czasów gorączki złota. Kluczowym określeniem jest „ożywione” – bowiem w miasteczku pracuje kilkaset osób, które odtwarzają tamten styl życia, w strojach z epoki, prezentując metody produkcji wozów, świec czy odlewanie złota.

Tomasz Czarnecki
Urodzony w roku lądowania na Księżycu... ale na razie nie udało mi się tam polecieć. Fotografuję od podstawówki, pierwszy aparat to smiena, jednak tak ciągnęło mnie do prawdziwych aparatów z wymienną optyką, że ukręciłem jej obiektów. W liceum na rok emigrowałem do Kanady, gdzie z jednej strony po raz pierwszy zetknąłem się z komputerami (i usiłowałem napisać pierwszy swój symulator lotu rakiety) a z drugiej dorobiłem się pierwszego Nikona (FG20 czy jakoś tak). W liceum byłem znany jako ten aparat z aparatem. Studia architektury zacząłem na Politechnice Śląskiej by zaraz potem kontynuować je skutecznie, do tytułu BArch na Uniwersytecie Stanowym Louisiana, gdzie miałem również okazję studiować minor z fotografii (w tym czasie przesiadałem się przez kilka Nikonów, aż do F3). Po pięciu latach w USA (i objechaniu tego kraju cztery razy dookoła, i raz Meksyk) trafiony "patryjotycznością" wróciłem do Polski, dokończyłem studia architektury do tytułu magistra... i na tym skończył się niestety mój romans z architekturą - cale, stopy, funty i normy amerykańskie jakoś niewiele mi się przydały, natomiast był to okres, kiedy doceniono moje umiejętności graficzne - kolejne pięć lat byłem redaktorem naczelnym "Magazynu 3D". Współpraca skończyła się... wkrótce potem padło czasopismo, ale to zupełnie inna historia i raczej nie na trzeźwo. Wróciłem do fotografii tworząc portal dfoto.pl i astronomii - teleskopy.net - i podróżowania. Egipt, Włochy, Francja, Wielka Brytania, Bułgaria, Chorwacja, Sycylia, Chiny - samochodem z namiotem byle zobaczyć więcej, i zajrzeć tam, gdzie mało kto zajrzał przede mną. Razem z Arsoba Travel zorganizowałem dwie udane wyprawy na zaćmienia Słońca. Po czym ruszyłem dalej w świat - Australia i Nowa Zelandia, i wielki powrót do USA, na zachód których od lat jeżdżę robić zdjęcia - i zapraszam do dołączenia do mnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Hit Counter provided by orange county plumbing