Góry Błękitne we mgle

Góry Błękitne we mgle

Rano, gdy reszta ekipy rusza na śniadanie, my z Jerzym ładujemy się do taksówki i gdzieś w okolicach lotniska odbieramy samochody. Pół godziny później jesteśmy pod hostelem. Pakujemy się do aut i kierujemy w stronę parku narodowego Gór Błękitnych. Pogoda powoli się psuje, ale najpierw musimy wyjechać z Sydney. Które jest ogromne. I im dalej od centrum – tym mniej reprezentacyjne i bogate. Wzdłuż drogi ciągną się dwukondygnacyjne zabudowania z mikrofirmami na parterze. Nad nami przelatują samoloty szykujące się do lądowania. Są tak nisko, że widać jak na ich skrzydłach kondensuje się deszcz spływając w strugach w dół. Powoli gęstnieje mgła.

Gdy docieramy do leżącej w sercu Gór Błękitnych Katoomby mgła ma konsystencję i przezroczystość gęstej śmietany. Mając nadzieję, że zelżeje robimy zakupy, wykupujemy dla większości osób z grupy nocleg w YHA Katoomba. Odważni jadą sprawdzić camping i w nagrodę trafiają na przepiękny ogród rododendronów we mgle. Po powrocie wszyscy razem jedziemy zobaczyć Trzy Siostry z punktu widokowego Echo Point. Niestety nie widać kompletnie nic. Co ma swój urok, jeżeli bardzo się nad tym skupić. Barierki oddzielają nas od mleczno białej nicości. Zresetowanego matriksa. Pustki.

Zrezygnowani odwozimy tych, którzy wybrali komfort do hostelu, a sami – w ekipie, która za parę dni ruszy do Nowej Zelandii – jedziemy na camping przy punkcie widokowym Evans Lookout. Po ciemku, we mgle, rozstawiamy namioty, a potem… no a jakże, tańce, hulanki… no może bez swawoli 😉

Tomasz Czarnecki
Urodzony w roku lądowania na Księżycu... ale na razie nie udało mi się tam polecieć. Fotografuję od podstawówki, pierwszy aparat to smiena, jednak tak ciągnęło mnie do prawdziwych aparatów z wymienną optyką, że ukręciłem jej obiektów. W liceum na rok emigrowałem do Kanady, gdzie z jednej strony po raz pierwszy zetknąłem się z komputerami (i usiłowałem napisać pierwszy swój symulator lotu rakiety) a z drugiej dorobiłem się pierwszego Nikona (FG20 czy jakoś tak). W liceum byłem znany jako ten aparat z aparatem. Studia architektury zacząłem na Politechnice Śląskiej by zaraz potem kontynuować je skutecznie, do tytułu BArch na Uniwersytecie Stanowym Louisiana, gdzie miałem również okazję studiować minor z fotografii (w tym czasie przesiadałem się przez kilka Nikonów, aż do F3). Po pięciu latach w USA (i objechaniu tego kraju cztery razy dookoła, i raz Meksyk) trafiony "patryjotycznością" wróciłem do Polski, dokończyłem studia architektury do tytułu magistra... i na tym skończył się niestety mój romans z architekturą - cale, stopy, funty i normy amerykańskie jakoś niewiele mi się przydały, natomiast był to okres, kiedy doceniono moje umiejętności graficzne - kolejne pięć lat byłem redaktorem naczelnym "Magazynu 3D". Współpraca skończyła się... wkrótce potem padło czasopismo, ale to zupełnie inna historia i raczej nie na trzeźwo. Wróciłem do fotografii tworząc portal dfoto.pl i astronomii - teleskopy.net - i podróżowania. Egipt, Włochy, Francja, Wielka Brytania, Bułgaria, Chorwacja, Sycylia, Chiny - samochodem z namiotem byle zobaczyć więcej, i zajrzeć tam, gdzie mało kto zajrzał przede mną. Razem z Arsoba Travel zorganizowałem dwie udane wyprawy na zaćmienia Słońca. Po czym ruszyłem dalej w świat - Australia i Nowa Zelandia, i wielki powrót do USA, na zachód których od lat jeżdżę robić zdjęcia - i zapraszam do dołączenia do mnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Hit Counter provided by orange county plumbing