Dunedin – przylądek Otago – Moreaki – Oamaru

Dunedin – przylądek Otago – Moreaki – Oamaru

W nocy, gdy kończę pracować, okazuje się, że drzwi w kuchni da się otworzyć jedynie od zewnątrz. Chwila paniki, po czym zmieniam się we włamywacza i przy użyciu dwóch noży otwieram zamek. Jednak rano okazuje się, że mamy konkretniejszy problem. Jedna z opon nie ma kompletnie powietrza. Odnajdujemy w samochodzie narzędzia i zapasowe koło. Odnajduję warsztat wulkanizatora. Zamiast czekać na wymianę zostawiamy Jurka przy pracy w hostelu, a sami ruszamy odnaleźć najbardziej stromą ulicę świata – pochyloną pod kątem 30° Baldwin Street.

W Dunedin jest jeszcze coś – przylądek Otago z koloniami mew, fok i albatrosów. Tych ostatnich nie udaje się nam zobaczyć, bo za wejście do rezerwatu pobierana jest słona opłata. Pozostają nam zatem kolonie mew. Widok wylegujących się na skałach fok. I ogromne wodorosty falujące z rytmem fal.

Jedziemy na północ po drodze zatrzymując się przy plaży Moreaki, na której rozrzucone są wielkie kuliste konkrencje o średnicy przekraczajacej dwa metry.

Pod wieczór zatrzymujemy się jeszcze w niezykłym miasteczku Oamaru. Trudno opisać na czym polega niezwykłość stolicy Steampunku. Kamienne budynki jakoś nie pasują a jednoczesnie pasują do tego miejsca. Sklepowe wystawy są jakby archaiczne. Zaglądamy do lokalnej stacji radiowej gdzie zgromadzono kolekcję starych radioodbiorników. Jemy obiad w restauracji, której sciany zdobią zdjęcia par małżenskich, które tutaj celebrowały wesela blisko sto lat temu. No tak… tu nie było wojen (nie licząc napięć pomiędzy Maorysami a białymi osadnikami).

Tomasz Czarnecki
Urodzony w roku lądowania na Księżycu... ale na razie nie udało mi się tam polecieć. Fotografuję od podstawówki, pierwszy aparat to smiena, jednak tak ciągnęło mnie do prawdziwych aparatów z wymienną optyką, że ukręciłem jej obiektów. W liceum na rok emigrowałem do Kanady, gdzie z jednej strony po raz pierwszy zetknąłem się z komputerami (i usiłowałem napisać pierwszy swój symulator lotu rakiety) a z drugiej dorobiłem się pierwszego Nikona (FG20 czy jakoś tak). W liceum byłem znany jako ten aparat z aparatem. Studia architektury zacząłem na Politechnice Śląskiej by zaraz potem kontynuować je skutecznie, do tytułu BArch na Uniwersytecie Stanowym Louisiana, gdzie miałem również okazję studiować minor z fotografii (w tym czasie przesiadałem się przez kilka Nikonów, aż do F3). Po pięciu latach w USA (i objechaniu tego kraju cztery razy dookoła, i raz Meksyk) trafiony "patryjotycznością" wróciłem do Polski, dokończyłem studia architektury do tytułu magistra... i na tym skończył się niestety mój romans z architekturą - cale, stopy, funty i normy amerykańskie jakoś niewiele mi się przydały, natomiast był to okres, kiedy doceniono moje umiejętności graficzne - kolejne pięć lat byłem redaktorem naczelnym "Magazynu 3D". Współpraca skończyła się... wkrótce potem padło czasopismo, ale to zupełnie inna historia i raczej nie na trzeźwo. Wróciłem do fotografii tworząc portal dfoto.pl i astronomii - teleskopy.net - i podróżowania. Egipt, Włochy, Francja, Wielka Brytania, Bułgaria, Chorwacja, Sycylia, Chiny - samochodem z namiotem byle zobaczyć więcej, i zajrzeć tam, gdzie mało kto zajrzał przede mną. Razem z Arsoba Travel zorganizowałem dwie udane wyprawy na zaćmienia Słońca. Po czym ruszyłem dalej w świat - Australia i Nowa Zelandia, i wielki powrót do USA, na zachód których od lat jeżdżę robić zdjęcia - i zapraszam do dołączenia do mnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Hit Counter provided by orange county plumbing