
Wyprawa na całkowite zaćmienie Słońca – Chiny 2009 –…
Drugi dzień wyprawy to oczywiście Zakazane Miasto. Okazało się, że nasz bidny hutong przez tekturową bramę sąsiaduje z oficjalną,wypielęgnowaną trasą dla turystów „orbisowskich” – po jednej stronie smród, brud i ubóstwo – XIX wiek, po drugiej można by chyba jeść z chodnika. Do tego sztucznego, turystycznego świata należy oczywiści Plac Niebiańskiego Spokoju (na który, aby się dostać, trzeba przejść przez bramki jak na lotnisku, a jak się ma pecha, to i rewizję osobistą) i Zakazane Miasto. To co – poza zapachem – uderzyło mnie najbardziej to tłumy turystów, i brak innych – niż my – turystów nie będących Chińczykami. Oraz urocze Chinki z dominującą modą na lolitkę (która to moda, przy całkowitej niemożliwości określenia wieku tak ubranych roześmianych i usiłujących nawiązać rozmowę w całkowicie mi obcym języku dziewcząt powodowało niejaki dyskomfort).
Dalej za zakazanym miastem znajduje się uroczy park na pokażnych rozmiarów górze, którą usypano z ziemi wybranej podczas kopania fosy wokół Zakazanego Miasta.