
Wyprawa na całkowite zaćmienie Słońca – Chiny 2009 –…
Poranek dnia zaćmienia wstał mglisty i chmurny. Ponieważ do samego zaćmienia zostało kilka godzin wybrałem się do świątyni Fayu Si – kompleksu dziesiątków pawilonów (wg przewodnika 200, ale nie liczyłem) pnących się jeden nad drugim po zboczu. U ich stóp w sztucznym jeziorze ławice czerwonych karpi koi malowały dziwaczne symbole. Za mostem i bramą minąłem płaskorzeźbę przedstawiającą dziewięć smoków, naprzeciw której stały wysokie na kilka metrów kadzielnice. Dziesiątki wiernych odprawiało modlitwy gdy ja wspinałem się coraz wyżej i dalej w labiryncie schodów, bram i pawilonów.
Jednak w końcu trzeba było wracać. Wypadało na plażę dotrzeć gdzieś niedaleko pierwszego kontaktu cienia Księżyca i tarczy Słońca. Niestety pogoda była coraz gorsza. Rozstawiłem sprzęt i w dziurach między chmurami polowałem na coraz mniejszy półksiężyc Słońca. Na drugi kontakt – czyli perły Baily’ego i pierścień z diamentem Słońce skryło się za gęstymi chmurami. Zrobiło się ciemno, przyroda zamarła, zapaliły się latarnie uliczne. Temperatura spadła o około 3ºC… Chmury na szczęście były porozrywane, więc co chwila Słońce z koroną pojawiało się przesłonięte jedynie cieńszą warstwą wysokich cirrusów. Sześć minut później było po wszystkim. Obserwacje nie należały do idealnych, ale w porównaniu z Shanghajem, do którego podobno zjechało ponad milion turystów zaćmieniowych, a gdzie przez całe zaćmienie lało – i tak mieliśmy dużo szczęścia.