
Wyprawa na całkowite zaćmienie Słońca – Chiny 2009 –…
Wczesnym popołudniem kuszetkobus wypluł nasze połamane szczątki na dworcu autobusowym w Szenzen skąd pieszo, z całym dobytkiem udaliśmy się w stronę przejścia granicznego do Hongkongu. Co ciekawe – europejczycy potrzebują wizy wjazdowej do Chin, ale nie do Hongkongu ani nie do Makao, mimo, że te autonomiczne terytoria są jednak częściami Państwa Środka. Natomiast tubylcy z lewej strony owego państwa wizę potrzebują, żeby wjechać do jego prawej części. Wędrując w stronę przejścia dostrzegłem jedną z tych niezwykłych tabliczek, które mają na celu wytłumaczyć co wolno, a czego nie wolno robić w Chinach. W Taishan na przykład znak taki informował, że mam być miłym turystą, bo mogę być obserwowany za pomocą kamer. Tutaj natomiast obok piktogramów znajdowała się przekreślona postać sprawiająca wrażenie że załatwia się pod doniczkę, a napis po angielsku głosił „Protection trees, was the protection from already” – co generalnie nie ma po prostu sensu. Więc może faktycznie chodziło o to, żeby nie robić pod krzaki ?
Przed przejściem granicznym utknęliśmy na parę godzin na ławeczkach centrum handlowego, a dokładniej największemu centrum sprzedaży podróbek na świecie. Było tam wszystko – w tym iPhone’y za 50 zł – i jedyne co nadal mnie zastanawia, czy łącząc 50 ziarenek ryżu faktycznie można zrobić coś co choć przez pięć minut będzie symulowało działanie telefonu komórkowego. Niestety, ponieważ resztkę moich juanów przeputałem wieczór wcześniej w Yangshuo odpowiedź na to pytanie będzie musiała poczekać do mojej kolejnej wizyty w okolicach.
W końcu przeszliśmy odprawę celną, zaopatrzyli w dolary HK i metrem dojechaliśmy w okolice naszego hotelu, dokąd zabrał nas kierowca taksówki – czystej, pachnącej, z kierowcą w białych rękawiczkach. I tylko strona drogi była nie ta co trzeba.
Po zameldowaniu się na trzydziestym którymś piętrze hotelu Rambler z widokiem na gigantyczny port przeładunkowy kontenerowców a w oddali centrum Hongkongu wsiedliśmy do metra i pojechali podziwić wieczorną panoramę miasta. I zakochałem się od pierwszego wejrzenia.