
Wyprawa na całkowite zaćmienie Słońca – Chiny 2009 –…
Cały poprzedni dzień trwały twarde negocjacje z jedną z lokalnych firm oferujących przeloty balonami wśród tutejszych skał. Zaczęli od równowartości 800 zł od osoby, plus mieliśmy zorganizować sobie transport osobno. Skończyło się na tym, że przyjechali po nas przed świtem – a cała impreza kosztowała połowę ceny. Dodatkową atrakcją – jeszcze przed świtem – było przygotowanie balonów. Gdy wysiedliśmy z busika pomiędzy skałami leżały wielkie jak wieloryby kształty, które okazały się być balonami. W ich paszczach piloci rozpalali palniki a te cielska powoli unosiły się szykując do startu.
Wyruszyliśmy tuż przed świtem – pogoda niestety nie dopisała. Było raczej mgliście ale i tak krajobraz, który się wokół nas i pod nami ukazywał zachwycał. W sumie leciało chyba pięć balonów i podziwiam zdolności pilotów, którzy lecąc każdy na innej wysokości, każdy pchany innymi powiewami mniej więcej dwie godziny później posadzili nas na wąskiej drodze biegnącej w poprzek doliny wypełnionej polami ryżowymi (czytaj – bagnami w których uprawia się ryż).
Resztę dnia spędziłem myszkując po zakamarkach Xinpingu, natomiast wieczorem w kilku postanowiliśmy zobaczyć jak wygląda słynne polowanie na ryby z kormoranami – i tu znów częściowe rozczarowanie. Zamiast smukłej łodzi z rybakiem trzymającym kilka kormoranów na tyczce i ciszy połowu – stalowa barka, dwie kosiarki jako silniki i w te i z powrotem wzdłuż portu. Przy okazji wyjaśniło się dlaczego ptaki te nie zwiewają – bo warto pamiętać, że nie są jakoś uwiązane do łodzi czy rybaka. Na niego pracuje jedna trzecia, i ta ma założone obroże uniemożliwiające połknięcie zdobyczy. Reszta korzysta z okazji – czyli światła wabiącego ryby ( i przy okazji chmary robactwa). A następnego dnia role się zmieniają.