Melbourne – Ballarat
Rano naszych bagaży nadal nie ma. Dzięki recepcji dowiadujemy się, że najwcześniej pojawią się koło 13-ej. Jurek zostaje w hostelu pracując i czekając na zguby, a ja zabieram resztę towarzystwa na spacer po innym Melbourne – choć nie mniej szalonym od pokrzywionej architektury. Zresztą cel jest tuż obok ACMI – to uliczki Hosier Lane i odbijająca od niej Rutledge Lane. Całe pokryte barwnym graffiti, które w Melbourne, w większości miejsc, jest chronione jako działa sztuki ulicznej. Sąsiednie uliczki niestety już nie są tak rozszalałe – co więcej trafiamy na akcję usuwania części grafitti, a że zaczyna doskwierać nam powoli głód kierujemy się do leżącego nieopodal na Little Bourke Street Chinatown.