
Jadąc na północ z Devil’s Marbles do Katherine
W efekcie lekkiej paniki wywołanej wyciem i wizytą dingo a potem odległą burzą większość ekipy budzi się w samochodzie. Szacun dla tych, którzy zaufali w.c. kierownikowi i wyspali się komfortowo pod gwiaździstym niebem australii. Po raz kolejny wspinam się na pakę naszego Landcruisera i pakują plecaki, walizy, śpiwory. Do wprawy jeszcze daleko, ale przynajmniej tym razem nie ląduję zawieszony głową w dół w szczelinie drzwi. Potem ruszamy pomiędzy kule bilardowe diabła. Niezwykłe formacje skalne zadziwiają tym, że wciąż stoją. Kule są olbrzymie, zawieszone często na pochyłych podstawach. Czekające zdawałoby się na tchnienie wiatru by z hukiem potoczyć się w dół, na rudą ziemię, pomiędzy czarne od płomieni szczątki drzew i krzewów.