Wyprawa na całkowite zaćmienie Słońca – Chiny 2009 – balonem nad górami rzeki Li

2009

Wyprawa na całkowite zaćmienie Słońca – Chiny 2009 –…

Cały poprzedni dzień trwały twarde negocjacje z jedną z lokalnych firm oferujących przeloty balonami wśród tutejszych skał. Zaczęli od równowartości 800 zł od osoby, plus mieliśmy zorganizować sobie transport osobno. Skończyło się na tym, że przyjechali po nas przed świtem – a cała impreza kosztowała połowę ceny. Dodatkową atrakcją – jeszcze przed świtem – było przygotowanie balonów. Gdy wysiedliśmy z busika pomiędzy skałami leżały wielkie jak wieloryby kształty, które okazały się być balonami. W ich paszczach piloci rozpalali palniki a te cielska powoli unosiły się szykując do startu.

Wyruszyliśmy tuż przed świtem – pogoda niestety nie dopisała. Było raczej mgliście ale i tak krajobraz, który się wokół nas i pod nami ukazywał zachwycał. W sumie leciało chyba pięć balonów i podziwiam zdolności pilotów, którzy lecąc każdy na innej wysokości, każdy pchany innymi powiewami mniej więcej dwie godziny później posadzili nas na wąskiej drodze biegnącej w poprzek doliny wypełnionej polami ryżowymi (czytaj – bagnami w których uprawia się ryż).

Resztę dnia spędziłem myszkując po zakamarkach Xinpingu, natomiast wieczorem w kilku postanowiliśmy zobaczyć jak wygląda słynne polowanie na ryby z kormoranami – i tu znów częściowe rozczarowanie. Zamiast smukłej łodzi z rybakiem trzymającym kilka kormoranów na tyczce i ciszy połowu – stalowa barka, dwie kosiarki jako silniki i w te i z powrotem wzdłuż portu. Przy okazji wyjaśniło się dlaczego ptaki te nie zwiewają – bo warto pamiętać, że nie są jakoś uwiązane do łodzi czy rybaka. Na niego pracuje jedna trzecia, i ta ma założone obroże uniemożliwiające połknięcie zdobyczy. Reszta korzysta z okazji – czyli światła wabiącego ryby ( i przy okazji chmary robactwa). A następnego dnia role się zmieniają.

Tomasz Czarnecki
Urodzony w roku lądowania na Księżycu... ale na razie nie udało mi się tam polecieć. Fotografuję od podstawówki, pierwszy aparat to smiena, jednak tak ciągnęło mnie do prawdziwych aparatów z wymienną optyką, że ukręciłem jej obiektów. W liceum na rok emigrowałem do Kanady, gdzie z jednej strony po raz pierwszy zetknąłem się z komputerami (i usiłowałem napisać pierwszy swój symulator lotu rakiety) a z drugiej dorobiłem się pierwszego Nikona (FG20 czy jakoś tak). W liceum byłem znany jako ten aparat z aparatem. Studia architektury zacząłem na Politechnice Śląskiej by zaraz potem kontynuować je skutecznie, do tytułu BArch na Uniwersytecie Stanowym Louisiana, gdzie miałem również okazję studiować minor z fotografii (w tym czasie przesiadałem się przez kilka Nikonów, aż do F3). Po pięciu latach w USA (i objechaniu tego kraju cztery razy dookoła, i raz Meksyk) trafiony "patryjotycznością" wróciłem do Polski, dokończyłem studia architektury do tytułu magistra... i na tym skończył się niestety mój romans z architekturą - cale, stopy, funty i normy amerykańskie jakoś niewiele mi się przydały, natomiast był to okres, kiedy doceniono moje umiejętności graficzne - kolejne pięć lat byłem redaktorem naczelnym "Magazynu 3D". Współpraca skończyła się... wkrótce potem padło czasopismo, ale to zupełnie inna historia i raczej nie na trzeźwo. Wróciłem do fotografii tworząc portal dfoto.pl i astronomii - teleskopy.net - i podróżowania. Egipt, Włochy, Francja, Wielka Brytania, Bułgaria, Chorwacja, Sycylia, Chiny - samochodem z namiotem byle zobaczyć więcej, i zajrzeć tam, gdzie mało kto zajrzał przede mną. Razem z Arsoba Travel zorganizowałem dwie udane wyprawy na zaćmienia Słońca. Po czym ruszyłem dalej w świat - Australia i Nowa Zelandia, i wielki powrót do USA, na zachód których od lat jeżdżę robić zdjęcia - i zapraszam do dołączenia do mnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Hit Counter provided by orange county plumbing